miesiąc w pigułce || STYCZEŃ

Mój styczeń ma wiele wspólnego z jednym z najgorszych snów. Krótko mówiąc to był koszmar. A co gorsze, chwilowo nie zapowiada się lepiej. Ale żeby nie było, że same złe emocje Wam dzisiaj przekaże, to dla pocieszenia, są też te pozytywne elementy – HA, pewnie Was zaskoczyłam, no bo jak dla studenta styczeń może mieć dobre strony?! 


Od samego początku miesiąca siedzę z nosem w książkach. Jedno zaliczenie za drugim, a wszystko w tak błyskawicznym tempie, że sama nie nadążam i momentami nawet nie zauważam kiedy uczę się już z czegoś innego. Zaliczenia, a teraz sesja, która musiała nastać, ciągle się pojawiały i zamiast ich ubywać, to ciągle ilość rosła. 3 rok to nie przelewki – tak już słyszałam to wcześniej, ale nie myślałam, że tak! 

Czuje się okropnie, a od ilości wiedzy rozsadza mi głowę. A gdzie to studenckie życie? Gdzie to tylko nieprzespane noce w sesje? A tak to luz? Ja się pytam, gdzie to wszystko? 

W tym roku mam wrażenie, że (prawie) nikt nie chce z nami współgrać, dostosować choć trochę do nas terminów i wszystko jest narzucane z góry. Ale nie będę tu wylewać swoich żalów, bo mogłabym trąbić o tym bez końca i przeżywać jak to jest do d*py. 

Co więcej? Perypetie z siłownią, które też nie dają mi spokoju i tylko czekam, aż się „uwolnię”. Nigdy więcej umów (a szczególnie tych, których nie można zerwać ot tak lub z ważnych powodów, gr!). A także wygrane w konkursach – pierwsza w Oxydiet, a druga z Vichy! A jeśli chcecie się dowiedzieć co to jest, to już niedługo post na blogu i tam na pewno to będzie – a więc bądźcie czujni! 😉 
Badania, które w tym miesiącu robiłam są prawidłowe, więc nic tylko się cieszyć 🙂 

„Czy ćwiczyłam?” Trochęęęę – tak. Ale nie jest to porywająca ilość, nawet nie wiem czy dobiłam do 5-ciu treningów. Ale po prostu nie mam na nie siły. Dużo latam na uczelnie i z powrotem, więc ruchu mi nie brakuje, a do tego (jak już wspominałam) dużo się uczę i jedyne na co mam ochotę to jedzenie i spanie.. Czy ja się tłumaczę? 

Także miesiąc nie był zbyt ciekawy, a na pytanie „co u mnie?” nie wiem szczerze co odpowiadać, żeby choć trochę brzmiało to inaczej każdego dnia (dla jasności – nie brzmi). No cóż, nudne studenckie życie, ale oby było lepiej i do przodu! Przede mną równie intensywny luty, na którego myśl też mam ciary i chętnie obudziłabym się już w marcu z pozałatwianymi wszystkimi sprawami.. Ale życie to życie, trzeba wziąć się w garść i przez to przebrnąć. 

Ah, no i bym zapomniała! Na blogu byłam we wtorki, tak jak zamierzałam. Tylko ten ostatni odpuściłam, ale miałam 4 zaliczenia pod rząd i w planach podsumowanie na ten tydzień. Poza tym, wiecie, czasami musimy po prostu wybrać!

A jak tam Wasze pierwsze miesiące w roku? Trzymacie się jeszcze swoich postanowień? 

komentarze 4

  • Magda

    U mnie styczeń to zawirowania na drogach i lod na nich co przyprawiało mnie o bóle brzucha z nerwow. Jechać trzeba, a człowiek się boi jak cholera czasami. Nieszczególny to był miesiąc. Co tu duzo mowić.

  • Paulina G Lifestyle

    Świetnie VIę rozumiem. Mój styczeń też był cały zabiegany, a jedyne na co miałam chotę to właśnie jeść i spać haha niczym niedźwiedź. Nie mogę doczekać się już wiosny i odrobiny wakacji. Nawet dzisiaj w piątek zapowiadało się, że mam wolne, a plany pozmieniały się całkowicie ;o
    Wysyłam Ci dużo wytrwałości i sił na luty ! ;*

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytałem/am i akceptuję Politykę prywatności i politykę cookies.