Miesiąc w pigułce – WRZESIEŃ

Wrzesień wprowadził do mojej codzienności trochę szarości i lenia. Wszechobecny deszcz odbierał chęci do wszystkiego. Ale to tylko mały wycinek z tego miesiąca, bo mimo to, że był on dość pochmurny, to spotkało mnie w nim wiele wspaniałych rzeczy. Jakich? Zapraszam dalej. Tym razem mam trochę więcej do przekazania, a więc herbata w dłoń i zabieramy się do czytania. 



Ten miesiąc nie był moim wyśnionym, ani wymarzonym. Jedna przygoda się skończyła, druga się zaczęła. A ja miałam wrażenie jakbym stała w miejscu i czekała, aż samo się coś zmieni. Jesień wkradła się do mojego życia i chwilę musiałam sobie dać aby rozbudzić w sobie energię i chęć do działania, którą miałam wrażenie jakby ktoś z dnia na dzień ze mnie wyssał. 

Chwilka (dosłownie) przerwy dobrze mi zrobiła. Zaczęłam do większej ilości spraw podchodzić z luzem, nie muszę, a chcę – dzięki czemu na nowo nabieram sił. Krok w tył okazał się jedną z lepszych decyzji, bo zrobiłam dwa w przód. 

Wszystko musiałam sobie poukładać po swojemu, a pomysły, które już dawno urodziły się w mojej głowie nabrały innego charakteru. Jeszcze dużo muszę sobie ułożyć, rozplanować we właściwy sposób, tak aby to co robię było dla mnie przyjemnością, abym nie musiała, a chciała. 

Treningi od października wracają do normy, choć od połowy września już stopniowo wracałam do ćwiczeń i poczułam smak pierwszych zakwasów. Ahh, lubię to! I choć musiałam znowu powiedzieć sobie stop, bo przeziębienie wkradło się do mojego życia, to wiem, że za chwilę sytuacja powinna się unormować. A więc przedstawiam Wam moją tabelkę, w której zobaczycie w jakie dni odbyłam trening. 





A w skrócie co u mnie? We wrześniu wróciłam z Holandii i (przynajmniej) póki co zakończyłam tam swoją karierę, wróciłam do treningów, zrobiłam jedne z większych zakupów w swoim życiu za jednym zamachem, wpadłam do Warszawy, zaczęłam kurs (ale jaki to póki co „ciii”), wciąż mam zbity aparat w telefonie, przeszłam chwilowy brak weny, miłość kwitnie, przeprowadzka zaliczona, a więc za chwilę można ruszać podbijać uczelnię. Oj coś czuję, że będzie się działo! Grafik będzie napięty, ale mimo to mam nadzieję, że będę się wywiązywać z własnych postanowień 😉 


Mam nadzieję, że mimo mojej mniejszej aktywności, która miała ostatnio miejsce, wciąż ze mną zostaniecie, a nowe osoby, które zjawią się tutaj przez przypadek zostaną na dłużej! 🙂 Serdecznie Was zapraszam do polubienia mnie na facebooku oraz instagramie. A także na moim NOWYM fit-KONCIE na instagramie, który będzie skupiał się na jedzeniu oraz siłowni. Zobaczymy jak ten pomysł się przyjmie, mam nadzieję, że pójdzie po mojej myśli. Tymczasem pokażcie mi, że warto tu być i zostawicie po sobie jakiś ślad 🙂 

Do następnego! 
Klaajdka! 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytałem/am i akceptuję Politykę prywatności i politykę cookies.