WEEKEND W GDAŃSKU – nocleg, jedzenie, przejazd

Kilka godzin jazdy aby odpocząć, wyspać się, pospacerować i zmienić klimat? Oczywiście, że jestem na TAK! Długo nie musieliśmy się zastanawiać i od razu zaczęliśmy szukać przejazdu i noclegu, bo tylko tyle mieliśmy zaplanowane. Reszta pobytu należała do przypadku. Ale jakże przyjemny był to weekend.. taki luźny, ale ale – przeczytajcie posta, obejrzyjcie obszerną galerię, sprawdźcie gdzie zjeść w Trójmieście, gdzie spać i zostawcie po sobie jakiś ślad! 🙂  

Wyjazd nad morze chodził za nami już dłuższy czas. Nie wiem czemu, ale oboje chcieliśmy nad nie pojechać, nie latem, a właśnie inną porą roku. Pomysł pojawił się nagle i był prezentem dla mnie (jest to jedna z najlepszych form prezentu jaka może być, naprawdę), który bardzo doceniam. Po natłoku wszystkiego i braku wolnego potrzebowałam trochę dłuższej przerwy przed świętami, zmiany otoczenia i możliwości wyspania się na wygodnym łóżku – cel został osiągnięty. 


Nie planowaliśmy co będziemy robić, jedynym naszym planem był odpoczynek. Tak więc pierwszego dnia, jak już zajechaliśmy, zostawiliśmy rzeczy w pięknym mieszkaniu (o czym niżej), poszliśmy na małe zakupy, ogarnęliśmy się i wyszliśmy na wieczorny spacer po starówce, do której mieliśmy kilka kroków. 

Gdańsk jest naprawdę piękny i zdecydowanie starówką może się chwalić. Wszystkie te budynki robią wrażenie. Każdy jest inny, ale ciekawy. Jakiś czas temu jak byłam w Trójmieście, nie zwracałam uwagi na takie szczegóły jak tym razem, m.in. dlatego, że turystów była dużo większa ilość. 

W niedzielę spaliśmy do oporu, więc śniadanie wpadło dopiero między 12 a 13. Zwykle staram się omijać szerokim łukiem takie spanie, jak i pierwszy posiłek dopiero o tej porze, bo jest to dla mnie marnowanie czasu, ale nie tym razem – tym  razem to  byłam z siebie dumna, że nie wstałam o 7 jak to mam w zwyczaju w wolne dni. 

Dzień był przeznaczony na wyjazd do Sopotu, więc spacerem doszliśmy do SKM i po około 20 minutach byliśmy już na miejscu. Pierwsze co – obiad, na który wpadła włoska pizza. Ale nie był to byle jaki racuch z nawaloną dużą ilością żółtego sera z ketchupem robiącym za sos pomidorowy, o nie, nie. 

Pizza była z kamiennego pieca, z pysznym sosem pomidorowym, dużą ilością mozzarelli,  robiona przez Włocha i podana z oliwą łagodną lub ostrą. A modo mio jest to miejsce, które bez wahania mogę (a nawet możemy) polecić. Smacznie, miła atmosfera i .. czekając nie wypiłam całego soku, więc czas oczekiwania był krótki. 😉 Właściciele (tak myślę), to bardzo przyjemni ludzie, kulturalni. Widać, że miejsce jest dobrze prowadzone, np. po ilości ludzi – restauracja była pełna, więc naprawdę cieszymy się, że trafiliśmy na wolne miejsca!
Ceny do najniższych nie należą, ale myślę, iż warto. 

A modo mio, Sopot

















Spacer nad morzem, zdjęcia. Czas sobie płyną swoim tokiem, aż miło. Chcieliśmy się udać do muzeum II WŚ, ale nie wyrobiliśmy się z czasem. Wieczorem zahaczyliśmy jeszcze o UMAM na ciastko i coś do picia. Szukałam w internecie fajnych miejsc, które ludzie polecają. I szczerze? Jestem wymagająca jeśli chodzi o wszelakiego rodzaju ciasta i wyznacznikiem czy coś jest zajebi*te jest dla mnie to czy chce jeszcze zjeść, czy znowu bym tam zaszła, etc. Tutaj niestety tak nie było, może to wina ciastka, które wybrałam – było smaczne, ale nie skradło mojego serca. Zaś mój M. chyba dobrze wybrał, bo mu bardzo smakowało. 🙂 Ale czy bym wróciła? Nie wiem. Myślę, że następnym razem szukałabym czegoś innego. 


Czym jechaliśmy? 

Podróż odbyliśmy busem i pociągiem. Nie chcieliśmy brać samochodu, a dodatkową zachętą były niewysokie ceny na stronie polskiegobusa/flixbusa, gdzie ceny biletów zaczynały się już od 0.99zł! Niestety nam się nie udało ani jednego kupić w tej cenie, bo za późno zaczęliśmy sprawdzać, ale i tak koszt był niewysoki. 

Za cały przejazd na trasie Lublin – Warszawa – Gdańsk – Warszawa – Radzyń zapłaciliśmy za dwie osoby około 160zł. Można było oczywiście znaleźć i bilety prosto z Lublina do Gdańska, ale cena jednego biletu w jedną stronę to 70zł (nie wiem czemu z Lublina nigdzie nie można tanio pojechać …), więc wybraliśmy opcję z przesiadką. 

Gdzie spać w Trójmieście? 

Szukaliśmy noclegu przez różne platformy – airbnb, booking, olx. Oczywiście wszystko na ostatnią chwilę. Już myślałam, że nie uda nam się znaleźć nic co by było w normalnej cenie i ładne zarazem, ale zostawiłam to zadanie specjalne dla M., który sprostał mu IDEALNIE! 
Nasz nocleg był w bardzo fajnym miejscu, dosłownie 750 m od Fontanny Neptuna, a od Koła Widokowego tylko 450m. 
Wnętrze było naprawdę piękne, zadbane, nowe, w którym mogłabym spędzić jeszcze kilka  kolejnych dni – z resztą sami zobaczcie! 

Link do noclegu

Wyjazd się skończył, ja jeszcze trochę będę 'męczyć’ zdjęciami z wyjazdu, ale już nastawiając się na święta, które już za chwilę i mimo, iż pogoda pozostawia wiele do życzenia, to mam nadzieję, że pozytywnie nas zaskoczy i choć na chwilę pojawi się słońce.


A Was zapraszam na bloga w sobotę o godzinie 17 – pojawi się post z podsumowaniem miesiąca oraz na mojego INSTAGRAMA oraz FACEBOOK’a

komentarze 2

  • Paulina G Lifestyle

    Oh jak pięknie! Sama się rozmarzyłam czytając ten post <3 Miejsce, gdzie się zatrzymaliście jest przecudowne! Co za uroczy domowy klimat <3 Mogłabym tam zamieszkać ;D
    Świetny pomysł z tym odwiedzeniem Gdańska o tej porze, sama bardzo chciałabym zobaczyć polskie morze zimą <3
    Wesołych Świąt zyczę! 😉

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytałem/am i akceptuję Politykę prywatności i politykę cookies.