WROCŁAW W 5 DNI! || dużo zdjęć

Po świątecznym czasie, zanim nauka rozpętała się na dobre postanowiliśmy wybrać się na wycieczkę, na której odpoczniemy, zobaczymy kawałek Polski, naładujemy baterie i przy okazji spędzimy Sylwestra i moje urodziny. Czas na Wrocław, czyli miasto, które bardzo chciałam zobaczyć! Czy zrobiło na mnie TAKIE wrażenie jakiego się spodziewałam? 


Początkowo wizja była słaba, pogoda miała się zepsuć i przez 6 dni, które tam spędziliśmy miało ciągle padać, ale ta okazała się jednak łaskawa i podarowała nam nawet odrobinę słońca, a deszcz? Jaki deszcz? 

PODRÓŻ 

TO jest HIT! Pierwsze zamówiliśmy bilety z polskiego busa z Warszawy do Wrocławia, raptem za 38zł za 4 osoby. Droga do Warszawy, jak i powrotna niemal do końca zostawały zagadką. Ale dzięki łaskawemu gestowi taty, który postanowił zawieść nas i przywieść z Warszawy sprawa sama się rozwiązała. Jak się potem okazało, całe szczęście 😉 

Wyjazd miał być planowo koło 7 aby być przed czasem, oczywiście musieliśmy się jeszcze 15km wracać, i wyjechaliśmy po 8. Wyjazd z Warszawy o 10:10, planowany nasz dojazd na miejsce: 10:20. Próbowaliśmy nadrobić, ale światła, korki przy wjeździe do Warszawy, przez co to co nadrobiliśmy wróciło do stanu początkowego, więc jedyne co mogliśmy zrobić to pomachać kierowcom i pasażerom autobusu, którego mijaliśmy będąc 5 min od miejsca wyjazdu. Suuper! Kolejny przystanek – Łódź. No cóż, to lecimy. 

Byliśmy kilkadziesiąt minut do tyłu za naszym właściwym transportem. Udało nam się go dogonić, a więc stwierdziliśmy, że czas na małą przerwę. Fajka (u niektórych), jedzenie w rękę i siku. Okazało się, że trochę nam się przedłużyło i znowu mieliśmy obawę czy zdążymy tym razem do Łodzi, przez chwilę stanęła nam wizja dojechania do Wrocławia samochodem. Jakimś cudem się udało, niemalże w ostatniej chwili. No myślałam, że padnę! Wyobraźcie sobie nas z całym bagażem, z walizkami, jak biegniemy, a ja jeszcze złapałam dwie największe walizki i lecę… Komedia!



A wiecie co jest najśmieszniejsze? Jak na złość na powrotnego byliśmy dużo przed czasem, a on się spóźnił ponad godzinę! 


1 DZIEŃ
To głównie podróż, zakupy spożywcze (gotowaliśmy na miejscu częściowo) i wieczorny odpoczynek, gry. 


2 DZIEŃ 
Z rana na śniadanie cieplutka, pyszna jajecznica, szybkie ogarnianie i wyjazd. Pierwszy przystanek i główna atrakcja dnia (jak nie wyjazdu) czyli ZOO i Afrykarium. Teren jest ogromny, a nogi to mi niemal odpadły. Z resztą chyba nie tylko mi. Części zwierząt nie było, jak to zimą, ale i tak spędziliśmy tam kilka godzin i bardzo dużo udało nam się zobaczyć. Afrykarium było pełne ludzi, ale nie przeszkadzało to w niczym. Ryby, rekiny, pingwiny i nie tylko, zobaczone, każdy zakątek zwiedzony i oczywiście tunel robi wrażenie. Super uczucie jak tak dookoła można podziwiać te wszystkie stworzenia. 


Wykorzystaliśmy tam czas w 100% i wyszliśmy zdecydowanie zadowoleni, uśmiechnięci i nagrzani. Także miejsce zdecydowanie godne polecenia! 

Kolejnym punktem był Rynek, na którym długo nie gościliśmy (niestety), bo już się robiło zimno, a my po całym dniu na dworze, więc postanowiliśmy wrócić do domu, ale zanim to, to zahaczyliśmy o Magnolię i wstąpiliśmy do Wedla, gdzie zamówiliśmy „na spółę” czekoladowe pierożki z twarożkiem oraz deser lodowy wiśniowy. Pycha! Ale słodkie, i to bardzo! Ledwo podołaliśmy tym łakociom, chyba nawet jakiś pierożek został.  

3 DZIEŃ 

3 dnia się rozdzieliliśmy i każda para poszła w swoją stronę. Naszym pierwszym punktem były kamienice na Roosevelta, ale zobaczyliśmy jedną, bo dopiero po chwili ogarnęliśmy, że jest ich więcej, szkoda. (przynajmniej mi się tak wydaje, że są, czy się mylę?)
Następny przystanek – Ostrów Tumski i Most Miłości! Oczywiście kłódkę można było obok kupić, co też zrobiliśmy. Już nasza druga. Most naprawdę robi wrażenie, aż roi się tam od symboli miłości, jest pięknie ustrojony, jak się ściemnia to musi robić duże wrażenie, kiedy lampki się zapalają i jeszcze bardziej można poczuć ten klimat. Przeszliśmy się do Archikatedry i uciekaliśmy bo mróz tego dnia dawał o sobie znać, więc czas na ciepłe miejsce, gdzie można będzie zjeść. 

*Było tak zimno, że bateria w moim telefonie zrobiła mi psikusa i z ok 50% zrobiło się ok. 15%. Mam nadzieję, że się to więcej nie powtórzy i że nic mi się w telefonie nie popsuje, bo bym chyba zzieleniała ze złości… 

Postanowiliśmy wybrać się do Folgujemy, o czym słyszałam już wcześniej, że jest dzięki instagramowi i mojej koleżance, która tam pracuje. 
Zamówiliśmy zupę, która miała bardzo ciekawy smak, dość ostra, więc trochę popijałam ją wodą, ale porcja na tyle duża, że ja nie podołałam wszystkiemu. Dodatkowo wpadł świeży sok, który chodził za mą cały dzień, kawa mrożona dla mojego M., a na sam koniec kawałek sernika, który był przepyszny! 

Z racji tego, że było zimno zmieniliśmy swoje plany i z niektórych atrakcji zrezygnowaliśmy (dobra, bardziej ja) i wybraliśmy się do kina na film Jumanji. Jest świetny, pełen humoru, z dobrą obsadą. Naprawdę odpoczęłam oglądając go, uśmiałam się i zadowolona wyszłam z kina! Zdecydowanie polecam! 

Mieliśmy wybrać się na SkyTower wieczorem, ale oczywiście nasze słabe rozgarnięcie sprawiło, że nie było biletów, a więc musieliśmy kupić na następny dzień, na który na całe szczęście były miejsca..


4 DZIEŃ 

Sylwester! Ale zanim, to pobudka z rana, małe śniadanie i w drogę, bo w końcu na Sky Tower trzeba wjechać! Wjazd mieliśmy na 10, a pobyt tam trwa jakieś 15 minut, widok jest cudowny, nawet udało mi się niektóre rzeczy wyłapać co gdzie jest i chyba nawet nasz nocleg zlokalizowałam. Bez tony zdjęć również się nie obyło! 
Po drodze Magnolia i małe zakupy w planach, moich planach i oczywiście na nich się skończyło, bo nic nie znalazłam. Oczywiście, co jest standardem, kupiły sobie coś osoby, które nic nie planowały. 

Obiad w Petra Gyros – całkiem spoko, wiecie, fast food, raczej unikam tego typu miejsc, ale od czasu do czasu się skuszę. Dosłownie chwila i masz ciepłe jedzenie na talerzu (ledwo zdjęliśmy kurtki, a już wołali nasz numer) i ceny są naprawdę niskie. Za małego gyrosa 10 zł, a dużego 18zł i naprawdę da się konkretnie najeść. 

Czas na Sylwka! A ja leżę w dresie, nieogarnięta i już przez chwilę miało tak zostać, ale doszłam do wniosku, że tak być nie może, więc wrzuciłam sukienkę i się częściowo (choć głównie zrobiła to moja siostra) pomalowałam. Z 8 piętra widok na petardy był niezastąpiony, także widokiem fajerwerków można było się cieszyć już od momentu gdy niebo ściemniało, a po północy to z pół godziny. 

5 DZIEŃ 

Dzień totalnego lenia. Nie zrobiłam tego dnia nic. Leżałam, znalazłam sobie grę, która mnie pochłonęła i byłam tak mało produktywna jak nigdy, ale taki dzień był mi potrzebny! 

6 DZIEŃ 

Dzień sprzątania, pakowania (nie wiem jak ja to robię, ale zawsze jak wracam to w walizce mam zajętego więcej miejsca, też tak macie?) i wyjazdu do domu! W końcu! Wyjazdy są fajne, ale fajnie być w domu, choć na chwilę, szczególnie, że przede mną wizja intensywnego stycznia. 

Wyjazd planowo mieliśmy mieć o 18:30, ale się opóźnił. Do tego czasu pochodziliśmy trochę po Wroclavii, zjedliśmy obiad i jogurt mrożony, którym postanowiłam się nacieszyć na tym wyjeździe (3 razy wpadł, także mam zapas! :D) 

Moje wrażenia? 
Ładne miasto, ale na pewno jeszcze większy urok ma jak jest zielono, ciepło, kiedy słońce przebija się przez korony drzew i lekko grzeje. 
Gdybym miała sama gdzieś tam chodzić, to pewnie na początku bym się bała, ale może to dlatego, że nie znam miasta? No nie wiem. Są miejsca, w których czuje się pewniej i w które bardzo chętnie wracam. 
Szczerze, myślałam, że zrobi na mnie większe wow, ale było tak …hm.. normalnie, bez fajerwerków 😉 

KOSZTY 
Bilety do Wrocławia: 38zł/4osoby
Bilety z Wrocławia: 85zł/4osoby
Bilety miejskie 24h: ulgowe 5.5zł/zwykły 11zł 
Nocleg: ok. 900zł/4 osoby, 5 nocy 
ZOO, Afrykarium: zwykły 45zł/ studencki 40zł
Kino – 16zł/os. 
Sky Tower: 10zł ulgowy/16 zł zwykły (weekendowe ceny) 
Jedzenie – ?? 

Myślę, że koszty nie są jakoś mocno wygórowane, a wręcz niskie jak za 6 dni! Wyjazd udany, już ponad dwa tygodnie minęło od powrotu, więc szybko musiałam się przywrócić do rzeczywistości i zacząć się uczyć aby wszystko pozaliczać, bo w tym roku najzwyczajniej w świecie mi się nie chce, a wszystkiego jest duużo więcej.. Cóż, a to dopiero początek! 



komentarzy 7

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Przeczytałem/am i akceptuję Politykę prywatności i politykę cookies.